Koncert tego artysty przypomni nam, że przez życie nie trzeba podążać jedną ścieżką, a na zmiany nigdy nie jest za późno. Witek Muzyk Ulicy opowie swoją historię na Najpiękniejszym Festiwalu Świata.
Historię Witka Muzyka Ulicy mógłby podsumować jeden wers wiersza rosyjsko-amerykańskiego poety i eseisty - Josifa Brodskiego, który niejednokrotnie cytował polski pieśniarz – Mirosław Czyżykiewicz:
Wolność jest wtedy, gdy zapominasz pisowni nazwiska tyrana, a ślina w ustach smakuje słodziej niż chałwy Persji.
On sam jednak o sobie mówi krótko:
„Muzyk wśród uliczników i ulicznik wśród muzyków”.
materiały WOŚP
Dorastał w Kołczynie, w niewielkiej miejscowości, w gminie Rokitno. Przez trzynaście lat pracował jako przedstawiciel handlowy, zarabiał duże pieniądze i paradował w wielkim świecie. Nieustanna potrzeba pogoni „za czymś jeszcze”, niemijające uczucie „ciągle mi mało”, zaprowadziły go do miejsca, w którym jedynym wyjściem było uwolnić się od wszystkiego, do czego dotychczas sprezentowało mu życie.
Wolnością dla Witka Muzyka z Ulicy, było przejście na drugą stronę - wyzwolenie się ze szponów korporacji. Zainspirowany uliczną skrzypaczką, zmotywowany zakładem z najbliższymi, rozpoczyna nowy rozdział życia od muzycznej ścieżki wydeptanej na ulicach, jako nowy odmieniony, z odpowiedzią na problemy i trudności napotkane w przeszłości.
Niewinne wyjście z akordeonem na miasto stało się uwiecznieniem tego, za czym tęsknił, i co kochał od najwcześniejszych lat podstawówki – muzyką, a jego myśli głośno wypowiedziane w jego utworach, okazały się bliskie nie jednej refleksji wśród mijającego go tłumu – stały się głosem tych, którzy podobnie jak Witek czuje na własnej skórze niewolnictwo nowej ery.
materiały WOŚP
Artysta opisuje świat z perspektywy zarówno obserwatora świata, jak i stronnika tych, których umysł jest i zniewolony przez system religijny, polityczny i ekonomiczny. Nic dziwnego, że jego utwór „Serce Wolności” spotkał się z tak wielką, nie tylko aprobatą, ale przede wszystkim silnym poczuciem identyfikacji ze tekstem.
Niezwykły, mocny głos zestawiony z brzmieniem akordeonu i wyjątkowymi, niekiedy wręcz poetyckimi tekstami, a wszystko to ozdobione dużą dawką humoru. Nie jest przesadą stwierdzenie, że miejsce, w którym gra, zamienia się w symboliczny plac wolności.
Komponuje aranżuje, pisze słowa do piosenek. Umiejętnie łączy nuty z literami. Na scenie opowiada historię, na pozór tylko swoją. Jako jedyny artysta w Polsce zagrał na Stadionie Narodowym bez nagłośnienia. Wydał 2 płyty w stylu "folko-rocko-punko-polo". Jakie jest jego marzenie? Nie śpiewać coverów w Opolu.
Grał wszędzie – pod monopolowym, przed kamienicą na ulicy, na urodzinach i imieninach, na festynach, na starówce i Gubałówce. Teraz czas na występ na 25. Pol’and’Rock Festival.