Ten obraz wokalisty utrwalił się w pamięci publiczności od czasów gdy był liderem i wokalistą hardcorowej kapeli Gallows. Każdy, kto przesłucha najnowsze wydawnictwo formacji Frank Carter and The Rattlesnakes, czyli wydaną w 2017 roku płytę „Modern Ruin”, może usłyszeć echa tej wściekłej, napędzanej gniewem i agresją twórczości z czasów Gallows. Jednak „Modern Ruin” udowadnia, że artysta ma ogromny potencjał i stać go na wiele więcej.
Jeżeli porównamy „Modern Ruin” z pierwszym albumem formacji, wydanym w 2015 roku wybuchowym krążkiem zatytułowanym „Blossoms”, to „Modern Ruin” jest najbardziej zaawansowanym muzycznie dziełem Cartera. Płyta łączy ze sobą najróżniejsze wątki by stworzyć fascynującą muzyczną opowieść, która zachwyci zarówno wiernych fanów wokalisty jak i tych, którzy dopiero poznają twórczość artysty.
Jesteśmy ludźmi wielowymiarowymi. Istoty ludzkie są bardzo skomplikowane i w tym albumie chciałbym oddać temu hołd - mówi Carter. - Myślę że stanowię dla ludzi poważny problem, bo nie wiedzą w jaki sposób mogą mnie zakatalogować. Nie mogą zrobić tego na podstawie mojej twórczości, bo jest zbyt eklektyczna. Ale taki ja właśnie jestem. Jestem skomplikowanym kolesiem. Lubię wiele różnych rzeczy.
Frank Carter
Byłem bardzo zaskoczony ilością ludzi którzy nie mogli tej zmiany zaakceptować. Ludzie byli w szoku, nie mogli tego przetrawić. Nie mogli zrozumieć co się stało, bo dla nich jestem tylko i wyłącznie agresją. Także taki obrót o 90 stopni był dla nich zbyt gwałtowny. To jest troszkę tak jak wprowadzenie pędzącego auta w gwałtowny zakręt. Może być Ci trudno.
Frank Carter
Ta płyta to najlepszy przykład rozwoju zespołu jaki znam. „Blossoms” była wybuchową płytą, przyniosła mi natychmiastowe oczyszczenie i ulgę. Kolejny album prezentuje wolniejszy proces twórczy, podobny do upuszczania krwi. Jeszcze bardziej oczyszczający niż „Blossoms”, nasz najnowszy album to w pełni kontrolowany proces.
Frank Carter
Musiałem otoczyć się muzykami, którzy są, według mnie, znacznie lepsi ode mnie. Musiałem poczuć się niepewnie, a to z kolei motywowało mnie do bycia coraz lepszym. Sięgałem coraz wyżej, szukałem nowych sposobów na wszystko.
Frank Carter
Ograniczyłem intensywność ekspresji, tak aby do każdej piosenki dobrać doskonale skalę głosu” podkreśla Carter. „Jak tylko odkryłem jak je ze sobą połączyć, to było tak jakby ktoś wręczył mi klucze do pie***lonej biblioteki i powiedział: „tu masz wszystko, czego Ci potrzeba, korzystaj z tej wiedzy”. Zawsze myślałem że w studio muszę dać z siebie 1000%. To co robisz w studio zostaje uwiecznione, zostaje już na zawsze w jednym miejscu. Tym razem stwierdziłem: OK, dam z siebie wszystko ale tylko wtedy, kiedy wymaga tego ode mnie muzyka. W innych przypadkach będę nadrabiać sprytem. Osiągnę coś i udowodnię sam sobie, że powinienem to robić. Tak naprawdę nigdy nie wierzyłem w siebie i często czułem się jak oszust. Po raz pierwszy w życiu zrozumiałem, że urodziłem się by to robić. To powód dla którego żyję.
Frank Carter
Chciałem stworzyć klasyczny album. Udało nam się nagrać płytę, która zabiera słuchaczy w podróż, tak samo jak ja podróżowałem przez życie z moimi ulubionymi albumami, gdy byłem młodszy. Te płyty zmieniły moje życie: „Adrenaline” Deftones, „Everything You Ever Wanted To Know About Silence” Glassjaw, “Dark Side of The Moon” Pink Floyd, “Volume 4.” Sabbath, czy “Nevermind” Nirvany. Te wszystkie nagrania zabierają słuchacza w muzyczną podróż i prezentują wszechstronność muzyków. Takie nagrania pozwalają muzykom głośno i wyraźnie oznajmić światu: ‘oto jesteśmy’. Nigdy nie miałem okazji tak głośno i wyraźnie powiedzieć światu o tym, kim jestem. Takim oświadczeniem jest dla mnie „Modern Ruin”. Możesz odpalić płytę i spróbować zrozumieć, kim jestem.
Frank Carter