Epidemia koronawirusa sprawiła, że zarówno organizatorzy festiwali, jak i wielbiciele muzycznych doznań znaleźli się w nowej, wrogiej rzeczywistości. To rzeczywistość odwołanych koncertów, zamkniętych klubów, zwracanych biletów i ogromnego kryzysu w branży eventowej i muzycznej. To rzeczywistość, w której wydarzenia przeniosły się do przestrzeni internetowej - renesans przeżywają platformy streamingowe, a dźwięk oklasków zastępują kolorowe hieroglify emoji. To rzeczywistość bez muzyki z oklaskami - bez muzyki granej na żywo, bez ulotnej chemii, która powstaje przy kontakcie artysty z publicznością. To rzeczywistość, w której artyści zaprosili nas do swoich domów na sterylne koncerty, podczas których tylko mogli odgadywać nastroje zgromadzonej przed ekranami publiki, odczytując ich wrażenia z emotikonów, a my bawiliśmy się w niebieskiej poświacie naszych ekranów.
One World Together at Home
Męskie Granie #wdomu
Te dwa muzyczne wydarzenia miały charakter wyjątkowy i powstały specjalnie, by podnieść morale społeczne i zapewnić publiczności i muzykom kontakt pomimo panującej pandemii. Nie trzeba tu przypominać spekulacji i niepewności, które towarzyszyły początkowi sezonu festiwalowego. Stopniowo odwoływano festiwale muzyczne, a prawdziwą lawinę uruchomiło odwołanie kultowego festiwalu Glastonbury, który w tym roku miał świętować 50., jubileuszową, edycję. Pojawiało się pytanie - czy i co publiczność festiwalowa dostanie w zamian?